Jakaś data- dwie dziesiątki, dwie dwudziestki-czy to ma znaczenie kiedy świat się wali? Moja siostra choruje, jest już w hospicjum. Guz oplótł jej nerwy w środku głowy, zabrał wzrok, odrasta, sieje się w różnych miejscach. Wysportowana dziewczyna po AWF-ie może tylko niedoskonale spać, a przecież niedawno łapała życie rodząc dwie dziewczynki, planując wspólny czas z B, który płacze teraz razem ze mną do słuchawki.

Więc jakie znaczenie ma ten dziwny rok końca świata i ta estetycznie zapisana data 10.10.2020? Jest sobota, ciepło, słońce na niebie. Zanim dowiem się o A. jadę rowerem przez las, rozmawiam z synem, ciesząc się, że wreszcie planuje podróż do domu. Piekę wegańskie ciasto, bo Warszawa zmieniła mi dziecko, ulepiła po swojemu. Na szczęście syn wciąż ma zapach chłopca z Pogodnej, pachnie świeżym wiatrem, młodością, ambrą i cytryną.

Kiedy rozkładam na rabatach świeżą ziemię z kompostownika, A. jedzie do hospicjum, bo lekarze już rozkładają ręce w kwestii rosnącego raka w jej głowie. To cwaniak- wybiera sobie takie miejsca, żeby nikt nie mógl się go pozbyć. Nie ma wyjścia -płacze córeczka mojej siostry- kiedy wreszcie dowiaduję się o ich decyzji, jest mi ciężko, ciociu. Może mama powinna być w domu?

Uczepiliśmy się schematów, więc zanim się dowiem o nieuniknionym, w sobotnie popołudnie robię duże porządki i zakupy. Koduję złotą jesień, spaceruję jak wszyscy, pracuję na działce, pędzę na rowerze, mijam ludzi w maseczkach, bo od dziś trzeba je nosić. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Dlaczego świat nie zatrzymuje się na chwilę, kiedy ktoś choruje lub nas opuszcza, dlaczego na ułamek sekundy nie pojawi się napis na niebie-stój! kiedy dzieje się coś ważniejszego niż nasze komfortowe przeżywanie chwili?

Przebiegłam przez sobotę jak burza, ciesząc się ostatnimi promieniami słońca a potem dotarła ta wiadomość. Całą niedzielę myślę o mojej siostrze, która leży w najlepszej z możliwych sal, otoczona myślami nas wszystkich, troskliwie pielęgnowana przez obcych ludzi. Tęsknię. Covid 19 nie wpuści mnie do niej, wiem. Zresztą, co mogłabym ważnego powiedzieć tej udręczonej chorobą dziewczynie? Jak rozmawiać, kiedy nasze światy nawet przez chwilę nie przecięły linii minionego dnia? Czym pocieszyć jej nastoletnią córkę? Co z mojego czasu mogłoby zainteresować siostrę, leżącą na łóżku w hospicjum?

Więc- siedzę teraz przy klawiaturze i nocy wysyłam radość z sobotniej aury, pogody, spokoju i szczęścia. I żal, rozpacz, że czułam to tylko ja, nie ona. A. być może teraz otwiera oczy, chwilę myśli o bólu, w jej żyłach krąży mieszanka morfiny, znowu zasypia. Odsuwam koniec świata na kiedyś, na później. Szok klimatyczny, wojny, koronawirus, biblijna Apokalipsa- jakie to ma znaczenie gdy wiem, że ktoś mi bliski gaśnie niedaleko w cudzym łóżku.

Nie mogę zrobić nic więcej ponad telepatyczną więź, kilka ciepłych myśli, którymi może się nakryć moja młodsza, cioteczna siostra. Spróbuję przebić się do świata jej udręczonej głowy. Dziękuję, jestem, śpij spokojnie.

Nic nie ma znaczenia ponad to, żebyś była szczęśliwa. Dobranoc