To był trudny czas-przedświątecznego przygotowywania, choroby Sylwestra, radiowego spiętrzenia obowiązków przed Wielkanocą i majówką. A jednak- i w tym roku odbyły się wspaniałe targi w Operze Podlaskiej, na które zjechali z książkami wydawcy z całej Polski. Sprawca tego zamieszania, mój przyjaciel, Andrzej Kalinowski, dziewięć lat temu powiedział, że targi zrobi. Chodziliśmy wtedy pomiędzy stoiskami, w mieście Kraka i nie dowierzałam. Ale na wszelki wypadek podałam ten news w relacji do Polskiego Radia Białystok i…za rok, na stadionie miejskim, na zimnej płycie lodowiska – powitaliśmy kilkudziesięciu wydawców.
W tym roku targi organizowane były po raz ósmy, a do Białegostoku ściągnęli wydawcy, z którymi przyjaźnię się od lat. Właściwie tworzymy jedną rodzinę, lubimy ze sobą rozmawiać i przebywać. Czasami mam wrażenie, że nigdy nie było inaczej. Oni i ja, a pomiędzy nami książki (i mikrofon), górnolotnie mówiąc -na zawsze 🙂
W tym roku spotkała mnie wielka niespodzianka. Podczas branżowego spotkania z wydawcami, Andrzej odznaczył mnie i Grzegorza „paterami Podlasia”- za promocję czytelnictwa w Polsce i na świecie. Miłe bardzo i wzruszające odznaczenie, niespodziewane i zaszczytne.
Jak co roku czekała mnie ciężka praca: rozmowy z autorami. Niektóre były nieprzewidywalne, jak ta, z poprowadzeniem spotkania z autorem kryminałów Wojciechem Chmielarzem. Wiem, że ma liczne grono czytelników, którzy nie chcą słuchać banałów w stylu 'jak piszesz swoje książki?’. Ale co zrobić, kiedy prowadząca w ostatniej chwili traci głos, a ty nie masz wyjścia, tylko musisz pomóc organizatorom? Moja zasada: uważnie słuchać autora. Wejść z nim w interakcję i …trzymać poziom!
Jak zawsze prowadziłam też rozmowę z Grzegorzem Kasdepke. Tym razem nie wygłupialiśmy się, pokazując niezwykle błyskotliwą inteligencję autora (wystarczyło, że on, na spotkanie z Adamem Wajrakiem i Tomkiem Samojlikiem przyniósł prawdziwą kupę żubra). Rozmawialiśmy o Grzesiu, który ma 13 lat i jest bohaterem książki „Bezu-bezu”. O Białymstoku z dzieciństwa i trochę też moich czasach, bo nasza młodość, choć spędzana w różnych miejscach – była taka sama.
Nowością stały się dwa panele dyskusyjne, jeden z nich zaproponowała Irmina Herman, blogerka, bookstamerka (word ciągle podkreśla słowo jako niepoprawne!). Chodziło o spotkanie z ludźmi, którzy promują książkę w sieci. Zaprosiłyśmy gwiazdy: #okon w sieci, #ruda czyta, #zaciesz. Odwiedził nas też profesor Jerzy Bralczyk i mnóstwo blogerów z …instagrama i Polski. Mam nadzieję, że takie spotkania, na których jest platforma wymiany doświadczenia w promowaniu książek- będzie więcej.
Spotkanie, które cieszyło się największą popularnością- to wizyta prof. Jerzego Bralczyka i jego żony Lucyny Kirwil. Przyszło z trzysta osób, ludzie siedzieli wszędzie, na ławkach i na podłodze, za nami i na antresoli…kiedy profesor zobaczył te tłumy- nieco się wystraszył, ale jego opanowana i mądra żona przejęła inicjatywę. Kiedy usiedliśmy, mogłam obserwować, jak językoznawca nabiera powietrza i (niesiony emocjami reagującej publiczności) zaczyna przejmować inicjatywę. Oboje byli bardzo oszczędni w opowieściach prywatnych ( podkreślali, że osobiste wyznania złożyli autorce książki „Pokochawszy” Karolinie Oponowicz), ale co nieco dało się z nich wyciągnąć. Oczywiście prym wiódł pan profesor, który po pięciu minutach spotkania próbował przejąć dowodzenie. A my starałyśmy się mu na to nie pozwolić! Była to bardzo dobra rozmowa o miłości- do siebie nawzajem i do języka i ludzi obok, z rozległą diagnozą psychologiczną (pani Lucyna) i językoznawczą (pan Jerzy). Miło było na nich patrzeć. I słuchać!
Ale moim zadaniem było nie tylko porozmawiać z nimi przy tak wielkim audytorium. W czasie przedświątecznym rozmawialiśmy też o Wielkanocy. Dlaczego pani Bralczykowa marzy o literackim, chłodnym stole? I od kiedy zbierają -robione własnoręcznie-pisanki? Posłuchajcie!
https://www.radio.bialystok.pl/reportaz/index/id/168142
A na zakończenie targów trzymana była bomba literacka. Wydawnictwo Sonia Draga zaprosiło do Białegostoku autora niezwykle popularnych kryminałów Chrisa Cartera. I przywiozło, przed premierą, nowość tegoż czyli „Galerię umarłych”. Podobno na spotkanie zjechali fani z Polski, ja zlokalizowałam czytelników z Bydgoszczy (szacunek wielki!), więc wyzwaniem było tak poprowadzić z nim spotkanie, żeby wszyscy je zapamiętali. Carter chciał poznać Białystok, przyjechał w sobotę w nocy, zatem mógł pójść tylko do jednego kultowego miejsca- wodopojki. Na spotkaniu chętnie opowiadał o tym „church of vodka”, a i my zaproponowaliśmy mu spotkanie z Duchem Puszczy. Był onieśmielony, ale trzymał klasę!
I tak Targi Książki dla mnie zakończyły się – odsypiałam przez kilka dni. A teraz mogę opisać to jak baśń, która się zakończyła. Aż do następnego roku!