Ciało zawsze wie pierwsze. Zanim domyśliła się, że w ich życiu umościła się jeszcze jedna kobieta, nie mogła opanować drżenia lewej ręki. Poza tym było jej tak strasznie zimno. Zrzucała jednak winę na panoszącą się za oknem jesień. Ten wiatr, deszcz i niepokojący śnieg, którym jak zawsze w październiku cieszyły się dzieci, nie przynosił nic dobrego, no, może poza szybko zapadającą nocą. Noc nadchodziła, Ewa rozbierała się do piżamy i kładła szybko do łóżka. Jej chłopak znikał na całe popołudnia, pracował nieregularnie, poza tym zaczął ćwiczyć formę na siłowni, i co najważniejsze- przestał jeść jej, na szybko gotowane, obiady. Tylko serki wiejskie, zero procent tłuszczu. Ale nie kojarzyła tego z niczym niebezpiecznym. Raczej, że musi poprawić swoje umiejętności, więcej pieprzu. I seksu. Bo mężczyźni lubią pikantne.
Tymczasem tuż obok, w jej sypialni, łazience, salonie i przedpokoju zamieszkała ona. Nie pamięta jej imienia, wyrzuciła je dawno temu, teraz nawet nie potrafi sobie przypomnieć jak wyglądała. Ona najpierw była maleńka, mieszkała w telefonie chłopaka, skryta pod nic nie mówiącym pseudonimem. Potem już we troje jadali śniadania i kochali się w łóżku. Ewa głaskała jego myśli o niej, on dotykał jej uda, wierząc, że należy do kogoś innego. Byli ze sobą w niezwykłym trójkącie, ale ta trzecia była jeszcze niewidoczna, choć coraz większa. Chłopak pęczniał od niezrealizowanych marzeń, nadymał jak balon, odlatywał. „Czy to moja wina? -myślała z rozpaczą-Muszę iść na jeszcze jedne studia i schudnąć, tak, zrzucić boczki i podbródek”
Tymczasem ona już nie tylko przemykała tuż obok, zaczęła realnie bywać w jej domu. Pod byle pretekstem odwiedzała ich oboje, choć całe ciało Ewy krzyczało. Przygładzała włoski na ręku, które wstawały na dźwięk domofonu. „Zaprosiłeś kogoś?”-pytała chłopaka, a ten zaprzeczał, nie podnosząc wzroku znad komórki. Tamta się zaprzyjaźniała powoli, przychodząc z winem i bez zapowiedzi. Przestrzeń między Ewą a jej chłopakiem robiła się coraz bardziej przezroczysta, Ewa nie czuła, że pomiędzy nimi stoi w rozkroku ta trzecia i skutecznie rozdziela jedno od drugiego. Ewa była grzeczna i miła, a poza tym bardzo kochała swojego chłopaka. I on ją kochał, czuła to, wiedziała i była pewna. Tylko to oddalenie, tak, musi wreszcie iść do fryzjera i zmienić kolor włosów. I ruszyć ten doktorat. I bardziej się starać. Pojedziemy do lasu za tydzień, na tę polanę i zrobisz co zechcesz.
Pewnego dnia już nie dała rady zapanować nad ciałem. Było słabe, położyła je więc do łóżka, przysiadła obok siebie samej i czule okrywała się kołdrą. Ciało drżało. Na nic zdały się próby zatrzymania chłopaka wszystkim, co wydawało się Ewie pożądane i niezbędne. Tamta powoli połykała jej chłopaka, osaczała go, pisała do niego smsy, gdy siedzieli we trójkę. Ewa czuła tylko, że pęcherzyki płucne nabierają niewidzialnej wody, duszą ją powoli, że tonie. Ale mimo wszystko gra była perfekcyjna, główni aktorzy nie zdradzali się nawet na moment. Ewa nic nie wiedziała. Kładła swoje smutne ciało do łóżka, siadała w nogach i wprowadzała gonitwę myśli. Co nie tak, co nie tak, co-nie-tak, conietak, co-co-co-nie-tak-tak-tak- pulsowało jej w skroni,ale Conietak to nie było imię tamtej. Tamta miała jakieś inne egzotyczne, jak pomysł, żeby zabrać jej partnera, imię.
Po trzech dniach Ewa wreszcie wstała z łóżka. Wszystko zrozumiała, a pogubione puzzle wskoczyły na swoje miejsca. Ciało przestało drżeć w tej jednej chwili, gdy wykręcała numer Marka. „Kiedy się w niej zakochałeś?”- zapytała oskarżycielsko.-„Ja wszystko wiem, mów szczerze”. Odpowiedź padła po chwili. Wszystko już było jasne. Jedne nogi weszły do domu, a drugie z niego wyszły. Ewa została sama.
Potem było jak w sentymentalnym romansie, gdzie po burzy wschodzi słońce.
Morał? Świat jest pełen 'tamtych’, które grabią i palą domy, mimo, że są kobietami.
Morał drugi? Kochance zawsze trzeba wysłać kwiaty. Karę wymierzyła sobie sama.
Ewa jest szczęśliwa 🙂