Rower. Cudowna wolność, gdy zamaszyście kręcisz pedałami, zwłaszcza pod górę. To zmaganie nie tylko z wzniesieniem, ale i własną słabością. Potem pachnący las, gdy wjeżdżasz w kawałek zadrzewionego cienia, śpiew ptaków, które wydają się witać każdego, kto wchodzi w głąb. Kwitnące zawilce, rozpanoszone na ziemi jak przykucnięte panny w bieli. I ten pradawny kolor nieba błyskającego zza zieleni drzew. Tak, rower pozwala poczuć świat wszystkimi zmysłami, wwąchać się w niego. Być wdzięcznym za tu i teraz.Ale dzisiejsza rowerowa wyprawa była smutna. Las,o paradoksie, tuż przy Wiosennej został wycięty. Już nie ma dzikości po lewej, gdy wyjeżdżasz z samego środka miasta w otchłań śpiącego lasu. Jest tylko zapach ściętych sosen i świerków, jasne pnie poukładanych równiutko drzew, a przede wszystkim najsmutniejszy widok świata – pozostałości po rosnącym drzewie. Rzeź się dokonała wzdłuż Wiosennej, na drodze prowadzącej na stadion. Ale tuż dalej, za skrzyżowaniem z Ciołkowskiego na pomarańczowo zaznaczono rząd drzew, też do wycięcia. Moja ulubiona trasa już nie istnieje. Ktoś wyciął nam nie tylko kawałek lasu, ale i kawałek serca. Kto?