Na moim osiedlu, po półtoramiesięcznym remoncie otworzyli sklep. Z okien balkonu obserwowałam dziś tłumy starszych mieszkańców, którzy z namaszczeniem i ekologicznymi torbami, ruszali na łowy, bagatelizując wirus w powietrzu i prośby mądrzejszych, żeby zostali w domu. Staremu nie przetłumaczysz, on wie lepiej, przeżył dużo i, panie, to pieprzenie z tym koronawirusem, gdzie u nas w Białymstoku taka zaraza? I to tu, przy Bema, gdzie nikt nie wyjeżdża dalej niż na Ciołkowskiego, na działkę.

Spacerowali, nosząc banany w promocji i obowiązkowy papier toaletowy, który pracownicy sklepu, w tym sąsiadka Ewa, ustawiali na półkach żeby wyglądał elegancko. Nieśpiesznie i zazwyczaj w parach, on i ona, o lasce lub bez szli na Pogodną po zakupy. Na coś trzeba umrzeć, mówili, i dodawali szybko, że nikt nie jest w stanie ich zaspokoić, jesli chodzi o zakupy. Pewnie sporo w tym ostatnim racji, człowiek starszy jest niedogodzony a przede wszystkim nienauczalny, bo już pozjadał wszystkie rozumy i uczyć go byle kto nie będzie.

Wychodziłam często na balkon i złościłam się, widząc ten sunący krok za krokiem sznureczek starych mieszkańców Nowego Miasta. Nie mogę zrozumieć, że są tak lekkomyślni, czyżby nie słyszeli o 450 trumnach wywożonych codziennie we Włoszech na cmentarz? O reakcji łańcuchowej rozprzestrzeniającego się wirusa? O umieraniu w samotności i cierpieniu, nie mogąc złapać oddechu?

I kiedy tak stałam, patrząc na nich -przypomniałam sobie, ze już wiosna. W tym roku nikt o niej nie mysli, nie nasłuchuje ptaków, nie podziwia sznurów gęsi, nie wypatruje cieplejszych dni i zapełniających się gniazd bocianich. Nie chce nam się myśleć o świętach, ani o obowiązkowym sprzątaniu, świat zatrzymał się na ulubionym fotelu w domu i nudzie codziennego dnia. Tymczasem tyle jest do zrobienia, staruszku z Biedronki, wystarczy, że sięgniesz po najnowszą książkę naszego białostoczanina, mieszkającego od lat w Warszawie, Andrzeja G. Kruszewicza, który opowiada o „Sekretnym życiu zwierząt„.

Czegóż tu nie ma! Kruszewicz barwnie opowiada o świecie zwierząt w radiowej Trójce i Radiu dla Ciebie od ćwierćwiecza. Swoje obserwacje zbiera na licznych podróżach i przy zarządzaniu Ogrodem Zoologicznym. A ksiązka opowiada o władzy w świecie zwierząt, wierności i skokach w bok, zalotach, zabawie i lenistwie. Jest też o seksie i to na poczatku- gra wstępna kaczorów- krzyżówek nie trwa na przykład długo, a narząd kopulacyjny jest jak śrubka, którą samiec musi kręcić w otwór samiczki. Gwint w jej dziurce ma inne spirale i zrobić to niełatwo. Dominujące samce goryli kuszą nie tylko wielkimi pośladkami, ale także uzębieniem. Im szerszy uśmiech tym więcej samic jego. Niektóre ryby codziennie za pomocą płetw żłobią w piasku na dnie koliste mandale, a kiedy jakaś samica da się uwieść, samiec na początku gry wstępnej delikatnie gryzie ją w pyszczek. Taki z niego uwodziciel.

Historyjek o niesamowicie podobnym do naszego świecie zwierząt jest tu bardzo dużo. Autor także snuje historie osobiste- o niewiernej suce, która zdradza swego patnera i przynosi do domu pchły albo o tym, jakie zwierzęta trafiały do warszawskiego ogrodu. Tytuł ksiązki nieco nawiązuje do „Sekretnego życia drzew” Petera Wohllebena, który jako leśnik i miłośnik przyrody, korzystając z najnowszych badań i własnych obserwacji, udowadnia, że zwierzęta i ludzie w sferze uczuć i doznań są do siebie podobni.

Ale to dobrze, bo lepiej zanurzyć się w świecie lasu czy zwierząt, niż zasuwać po koronawirusa do sklepu. Fascynujący czas na nieśpieszne czytanie książek jest nam dany nieczęsto, nie zmarnuj tej okazji.

Zwłaszcza, że wiosna przynosi nam nie tylko kolory i ciepło, ale też wspaniałe lektury. Zanurz się w książce, człowieku.