Mamo, są takie piękne, weźmy je!

Jak tu się oprzeć prośbie siedzącej obok dziewczynki? Kierunek- Kłajpeda. To będzie kilka letnich, choć deszczowych dni, spędzonych we dwie, nad polsko-niepolskim morzem. Czy to już tradycja, że będę spotykać się z nią raz do roku w miejscu, które pamięta Boga?

Jedziemy czteropasmową, szeroką drogą, która prowadzi nad Bałtyk. Okaże się, że trafić na plażę nie jest tak prosto. Przed nami spacer, prom, spacer, wysokie wydmy, wreszcie niebieska przestrzeń. Ale jeszcze nie teraz. Teraz ona siedzi za kierownicą, brakuje tylko długiego szala, który fruwałby na jej szyi podczas jazdy odkrytym samochodem. Obok mnie siedzi młodość, energia i piękno. Moja córka. Cztery i pól godziny rozmowy i milczenia, śmiechu i poważnych pytań, znużenia i ekscytacji tym, co widzimy. No i dwa koty w tle- szara i czarna kotka, zobaczona na Kotkowo.pl. Do oddania tylko razem, bo siostry. Tak bardzo przypominają nam nasze poprzednie, są podobnej urody, choć teraz to dziewczyny, nie Sylwester i Mieteczek.

Zatrzymuje nas mała stacja, potem jeszcze mniejsze mieszkanie, w którym spędzamy kilka dni. Jak dawniej robię jej małe kanapeczki na śniadanie, głaszczę po włoskach, gdy zasypia obok, wącham zapach skóry, wstydząc się, gdy budzi się nagle i z uśmiechem woła Ty pedofilu!. 

Chcę, by wszystko było tu małe- moja córeczka, moja litewska przygoda przedwakacyjna, moje zmartwienia. Mój rosnący niepokój, że czas tak szybko mija, zmienia, każe znikać. Więc mamy tylko jedno życie tu? I takie rwące, pośpieszne? Niespójne, nielogiczne, piękne? Powtarzam kalki sprzed lat, staję w lustrze, wygładzam zmarszczki, widzę swoją mamę, która mówi Tak szybko się brzydnie. Jestem taka stara  i Natalię, która odpowiada moimi słowami, patrząc na zwiotczenia i nierówne owale: Przestań mamo, w twoich zmarszczkach jest moje życie

Miesza mi się czas przeszły i teraźniejszy, są dwa równoległe, więc nie wiem, kogo widzę w lustrze, czyje zmarszczki komentujemy. Czy to mama rozmawia z Natalią? Ja z mamą? czy moja niebieskooka mówi do mnie? Filtr, okulary, wychodzimy. Kłajpeda wita nas przestrzenią, maleńkimi rzeźbami i wielkim parkiem sztuki z ogromnymi drzewami. Rosną na prochach dawnych mieszkańców, szumią nad głowami jakąś nieznaną piosenkę z przeszłości. Melodia jest miła, przechadzamy się w cieniu buków i lip, świerków i modrzewiów, razem z innymi, spragnionymi ciszy i cienia ludźmi.

A potem jest przeprawa nad morze. Płyniemy przez kilka minut na drugi brzeg, nikt nie idzie z nami leśną ścieżką, ostatecznie Litwa jest niewielka, sezon jeszcze się nie zaczął na dobre, a na zegarku już 16.00. Czas powrotów do domu, a my wracamy do domu natury, idziemy oglądać Bałtyk, pełen piękna i grozy, wielki, rozległy, tajemniczy i przyjazny. Zimny! Moczę nogi, myślę, co woda pamięta, może dzień, w którym mama stała nad brzegiem tego samego morza, z zawiniętymi nogawkami, wpatrzona w obiektyw, uśmiechnięta do mnie? Jęzory fal lizały jej nogi tak samo jak mi teraz. Przybieram podobną pozę, Natalia robi zdjęcie, udało się. Znowu jesteśmy razem.

Piasek ma konsystencję delikatnego miału, nigdzie na świecie nie ma podobnej delikatności. Jest rozgrzany, więc leżymy na nim bez kocyka -sypiemy obok stożki, jak w klepsydrze. Kto tu był wcześniej przede mną? Jakie znaki pisał na nim? Czy był szczęśliwy? Na plaży teraz nie ma nikogo, więc Natalia wzbudza w sobie dziecko i biega, wspina się, rysuje, leży, czyta, słucha. Tak, zawsze słuchawki są w okolicy. Mnie otula rytm mojego podróżowania, nieśpiesznego i z nią, jest dobrze. Słucham głosu morza, głosu mamy, głosu Boga.

Nagle telefon. Czy to pani chciała dwa kotki? Już je mamy, są natychmiast do oddania, podpiszemy umowę adopcyjną.

Można odebrać już jutro. Wracamy do domu, w którym już za chwilę zamieszkają na nowo dzieci, kocie maleństwa. Zmiana jest konieczna do tego, aby żyć, myślę ze smutkiem, bo jednak rezonuje we mnie to, co straciłam, co mnie straciło, czego już nie ma. Ale to jednak jest, tylko inaczej– szepcze morze na pożegnanie. Kot ci to wszystko przypomni.