Od samego początku bardzo mnie ciekawił: lubił schody prowadzące za łomżyńskim rynkiem w dół Narwi, fotografował czarne bociany, wierzył w znaki od losu, a przede wszystkim nazywał się wyjątkowo tajemniczo- Gabor Lorinczy. Węgier na Kurpiach- to brzmiało dziwnie, zgrzytało…