Listy, liściki, pocztówki i kartki- nie umiem się rozstać z drobiazgami podarowanymi przez ludzi. A przecież coś najważniejszego, co dajemy innym – to słowa. Moje szuflady pękają od wyznań i życzeń, próśb, pozdrowień i czułych słów sympatii.
Pamiętam dzień, kiedy -już z diagnozą-powiedziałam, że znikam na kilka miesięcy z anteny, bo zachorowałam. Dostałam wtedy kilka mejlowych listów, z pytaniem, co można dla mnie zrobić. A jedna ze słuchaczek przyniosła mi do radia przepis na zdrowie- książki z poradami i specjalnie wydrukowaną dietę przy tym schorzeniu.
Pani Ela była przy mnie jeszcze potem kilka razy, kiedyś – zupełnie niezasłużenie, bo przecież to moja praca- dostałam od niej i taki bilecik
Asia. Dziewczyna- torpeda, miły obieżyświat zadzwoniła do radiowego konkursu, wygrała, a potem, już poza anteną powiedziała, że wyrusza do Dijon, ma tam szkolenie. „Z tego francuskiego okręgu znam tylko musztardę”- zażartowałam, i kilka dni później na portierni czekała na mnie ostra, słona i kremowa musztarda-razem z Asią. Asia stała się moją bardzo serdeczną znajomą, która z licznych późniejszych wypraw ZAWSZE przysyłała mi kartki i przywoziła urocze prezenty, jak 50 bilionów dolarów, za które pewnie można sobie kupić kawę. Albo i nie 🙂
Asia opłynęła cały świat, była w Amerykach, Indiach, w Azji- karmiła małpy i zbierała herbatę na plantacjach, oglądała świat slamsów i o mały włos nie wyszła egzotycznie za mąż. Numerowała swoje kartki wysyłane do mnie, a jedna z nich nadeszła w jednej trzeciej nadgryziona i – do tej pory nie zdecydowałam się jej otworzyć. Jak myślicie, kto ją ugryzł, czego szukał?
Przymierzyłam się do tej wygryzionej dziury- ślad jak po ludzkiej szczęce. Pocztówka szła z Bahamas – więc może jakieś dzikie zwierzę chciało wcześniej poznać, co pisze o nim Asia?
Wśród listów i liścików jest jeden telegram. Napisała go pani Janina Kozak -Pajkert- bardzo dobra poetka i prozatorka, do której kiedyś pojechałam na nagranie. Przyjęła mnie w domu, byłam za to bardzo wdzięczna, bo z reguły nieufnie traktowała dziennikarzy. Wypiłam herbatę i wzbudziłam w Pani Janinie matczyne odczucia, bo natychmiast zaproponowała mi, że zrobi mi czapkę na zimę. Na rychłą zimę, bo chyba właśnie się zbliżała, a ja jak zawsze chodziłam z gołą głową. Porozmawiałyśmy długo, uściskałyśmy się na koniec, a po kilku tygodniach przyszedł mój jedyny radiowy telegram, z pięknymi słowami „Pięknie dziękuję za życzliwość i zainteresowanie poezją. Z poważaniem i niezmienną pamięcią- Janina Kozak -Pajkert„.
Dwa lata później odeszła pani Janina, a po następnych dwóch- w Polsce zakończyła się era telegramów.
Oglądam teraz ten ozdobny blankiet i ze wstydem myślę o swoim szybkim życiu. Kiedy miałam czas, żeby sama napisać do kogoś kilka miłych słów? Ubrać je w codzienną niezwykłość, cieszyć się z tego, że ktoś je otrzyma i się uśmiechnie? Życie pędziło przecież tak samo szybko pani Janinie, Joasi czy pani Eli, a jednak znalazły czas, miejsce, chęć i siłę na zrobienie komuś przyjemności.
Ale dziś- pani Janina dalej robi mi czapkę, już po tamtej stronie, a inni łapią to czwartkowe przedpołudnie. Ja zaś przeglądam szufladę. Listy od zaprzyjaźnionej Gosi z Amsterdamu, boleśnie opisujące emigrację, coraz dłuższe i bardziej smutne -bez chwili wytchnienia dla autorki i dla mnie. Boli mnie każde jej słowo i nic nie umiem jej poradzić, ale zapewniam, ze jestem obok. „Kiedy czytam- odrzucam wszystkie smutki. Mogę potem napisać recenzję i bardzo się cieszę -widząc swoje nazwisko przy swoich słowach„- napisała mi kiedyś, w odpowiedzi na zaproszenie do współpracy. Wiatraczek z Amsterdamu stoi w moim radiowym pokoju i dzięki niemu często o mojej Gosi myślę.
Tych listów jest tak wiele. Czasami nie pamiętam już kontekstu, sytuacji czy czasu- ale przypominam sobie uczucie radości, jakie za każdym razem we mnie wzbudzały. Jakaś euforia w duszy, że moja praca tak bardzo niewidoczna ma sens, że eter pozwala mi stać się kimś bliskim dla tak wielu ludzi. Podziękowania i życzenia, komplementy i serdeczności, przyjaźnie głębokie i powierzchowne znajomości, a przede wszystkim upływający czas- wszystko to da się znaleźć w mojej szufladzie. Co chciałabym powiedzieć tym, którzy przez lata do mnie pisali? Że listy, nawet te nieadresowane dokładnie- zawsze do mnie przychodziły.
Co jeszcze?
Pani Janino, czy dalej pisze Pani wiersze?
Gosiu- nie trać nadziei. Bóg jest z Tobą
Asiu, czy otworzymy Twój list z Bahama?
Dieta znowu niezbędna, pani Elu.
Drodzy moi nienazwani tu przyjaciele z szuflady, pamiętam o was.
Dorotko – obowiązkowo we dwie, komisyjnie otwieramy kopertę z Bahamas 🙂
Pani Doroto !!! BARDZO Pani brakowało przez ostatnie tygodnie w Radiu Bialystok! Cieszę sie,że słyszę Pani głos, że już od rana w poniedziałek była Pani z nami,słuchaczami. Książki mają swoją gospodynie , a Podróże po kulturze , w niedzielę, także będą z Pani udziałem! WSZYSTKO wraca !!! POZDRAWIAM SERDECZNIE!!! barbara
Naprawdę? To były tylko dwa tygodnie 🙂 Jest mi niezmiernie miło, że zauważyła Pani mój brak. Czasami myślimy, że znikamy bez śladu…Serdecznie pozdrawiam!