Ten tydzień zleciał błyskawicznie. Obiecałam sobie wolne, po trudnym końcu kwietnia -i słowa dotrzymałam. Był długi sen, był rower. I ogród. Niespiesznie piłam kawę i rozmieniałam kolejne dni tygodnia. Słońce grzało coraz wcześniej, nie zwracałam uwagi na moment jego pobudki, jeszcze będzie czas porannej kontemplacji wschodu, przy wtórach ziewania. Pojutrze się zacznie.
Z lektur- najchętniej sięgałam do dziwnej ksiązki Łukasza Najdera, którego znałam z pracy redakcyjnej w Wydawnictwie Czarne. Tymczasem „Moja osoba”- książka o świetnym tytule-pokazuje go ze strony czujnego, dowcipnego obserwatora świata. Te eseje- trochę od sasa do lasa pokazują w pełni, jak ciekawym jest obserwatorem świata. Jest tu i prześwietlenie króla TVN-u Kuby Wojewódzkiego, a obok bardzo prywatna wiwisekcja siebie samego. Zresztą, jeśli ktoś uważnie śledzi profil fejsbukowy autora, ten wie, z jak ciekawym zjawiskiem obserwowania mamy do czynienia. Celna obserwacja i cięta riposta, zabawa językiem, stylem i zasadami. Sporo zabawy i wypuszczania powietrza z miejskiej przestrzeni nadętych spraw obok nas. MNie najbardziej jednak ujęło, jak Łukasz Najder opisywał najgorszy rok swego życia, 2005. Każdy z nas taki miał,najważniejsze jednak- to umieć z niego wyjść. „”Słabość to nie dar, ale i nie hańba, nie trzeba się z nią kryć. Należy o klęskach i spadkach formy mówić, chroniczną niemoc leczyć, a stany lękowe,depresję czy nerwice nazywać po imieniu, a następnie eliminować za pomocą farmakologii i terapii, a nie egzorcyzmów z magazynów lifestyle’owych bądź ojczulkowych porad w stylu „weź się w garść”. Powinno się ignorować i zbywać zdanie tych całodobowych strongmenów, którzy z lubością wyznaczają innym normy moralne. Głupcy zawsze coś na ciebie znajdą. Uznanie w oczach społecznych jurorów, że byłeś twardy, nie jest warte choćby jednej godziny skończonej w chorobie, w małym codziennym piekle niemocy i strachu„
Książka gęsta, jak grochówka z wkładką – napisał ktoś na lubimyczytać.pl. Może nie aż tak bardzo, ale brawa za różnorodną tematykę, osobiste rozliczanie z upiorami, a przede wszystkim za tytuł. Moja osoba- czyż może być coś piękniejszego niż autoironia i sarkazm wobec tej powszechnej formy domorosłych narcyzów, podkreślających za każdym razem, jak są ważni dla świata?
No, moja osoba zachwyciła się żółtą okładką oraz człowiekiem w głowie człowieka. Pyszna rzecz 🙂