Ten list przyszedł dokładnie ósmego marca. Pisała kochanka, na dwóch stronach wymieniając, co z nim robi, jak się razem czują, gdzie będą za jakiś czas. W liście było jej pełno- ja z nim, ja przy nim, w nim, obok niego. Aż trudno było uwierzyć, że kobieta kobiecie może chcieć zrobić coś tak okrutnego, nie tylko odchodząc z kimś najbliższym, także potem, pisząc ze szczegółami o winie, które piją wieczorem podczas długich rozmów. O rodzinie, którą z nim stworzy. O swojej hipotetycznej wyższości, sile, władzy, własności. W dodatku list wysłała w dniu kobiet, naszego wspólnego święta.
List -jak list, zniknął w wielkiej paszczy czasu, na szczęście nie zatarł śladów radości z bycia kobietą, siostrą dla innych dziewczyn czujących tak samo jak ja.
Ale jednak był. Kiedy teraz piszę i odbieram wiadomości od bliskich mi mężczyzn i kiedy wysyłam do przyjaciółek serdeczności w dniu, który jest ważny, myślę przez chwilę o tamtym mejlu z listem. Odruchowo wyrzuciłam go od razu do kosza, ale tak, najpierw przeczytałam. Nie wracałam do niego przez długi czas, potrzaskana rozstaniem i chorobą, potem śmiercią najbliższych i czasem, który biegł. Nie pamiętałam o nim aż do dziś, kiedy odruchowo przypomniałam sobie tamto niebo, szarobury kolor nade mną, zupełnie jak dziś. List od kochanki. W Dniu Kobiet.
Czy może być coś gorszego?
To był wyjątek w świecie, który dobrze znam. Świat kobiet mi bliskich jest pełen szacunku do siebie, wspólnoty przeżywania świata, czułej empatii, wdzięczności, piękna. Kobieta to-zmarszczki mojej mamy, kiedy uśmiechała się znad kawy. Spracowane dłonie mojej teściowej, którymi kocha- karmiąc. Doskonałe zdjęcia doskonałej młodości, z obliczem mojej córeczki. Blask dwóch chłopców odbitych w oczach Agnieszki. Wszystkie moje doświadczone przez życie siostry- te prawdziwe i te, które adoptowałam, przytuliłam i uznałam za siostry: Agata, Justyna, Marta, Kasia, Ewa, Halina , Asia i wiele, wiele innych. To moje przyjaciółki, z którymi ruszam w świat- Madzia i Gosia, sprawdzone, wierne, mądre i dobre. To Olga- zawsze obok mnie w radiu, czuła na każdą niesprawiedliwość w pracy, którą doznaje się też i od kobiet. Setki słuchaczek, które dziękują, że jestem co rano. Dziesiątki znajomych mniej lub bardziej anonimowych, dla których mam za mało czasu. Anonimowe autorki najpiękniejszych książek, które czytam. Lekarki, które kleją plastry na płytkie i głębokie rany. Kobietami są te, które razem ze mną modlą się o to, żeby świat był trochę lepszy: Agatka, Asia, kiedyś Zosia, Grażyna. I inne, których imion wymienić się nie da, tak ich dużo. Chrzestna mama, topiąca mi serce wołaczem „Kasiu”.
Niezliczona ilość moich towarzyszek- kosmetyczek, fryzjerek, masażystek, krawcowych, wizażystek czy sklepowych.
Mój telefon pęka od zapisanych imion dziewczyn, sióstr- do których mogę napisać i zadzwonić w każdym momencie. I z wzajemnością, więc dziś, w Dniu Kobiet przywołuję je wszystkie, żeby wiedziały, że jestem im wdzięczna za przyjaźń i zrozumienie.
Świat moich kobiet- to przestrzeń wspólnoty, w której nie czyni się nikomu, co tobie niemiłe. W którym cieszy z tego, że mimo wszystko nie potrzeba zbyt dużo słów, żeby zrozumieć, co ma się w środku. To także wspólnota dobra, kiedy dzieje się coś złego, rychła pomoc, gdy któraś wyciąga rękę. Siła w wielości i jednostkowa empatia, z ciszą lub gadaniem, w zależności od potrzeby.
Gdybym mogła wysłać jakiś list w tym wyjątkowym dniu, w którym mężczyźni czczą kobietę w sposób wyjątkowy, aż do wykupienia wszystkich kwiatów w Lidlu, to wysłałabym takie słowa:
- Kobieto, jesteś moją przyjaciółką. Do Ciebie przychodzę, gdy nie chcę nic mówić. Ty wiesz.
- Karmisz mnie tym, co daje najwięcej- zrozumieniem. Jestem syta.
- Znasz harmonię moich marzeń i rwący potok moich myśli. Czujesz tak samo
- Podążasz za miłością, nawet kiedy pustoszy. Wielbię twą siłę, gdy wstajesz rozsypana w popiół.
- Lubisz torebki. Obcasy, pierścionki i to, co dodaje blasku na ustach. Podziwiam twoją zmienność w stałości.
- Obiecuję ci wierność i miłość i że nie opuszczę cię nawet wtedy, kiedy on cię opuści.
- Albowiem – jak Ty jestem kobietą. Czuję, myślę i kocham jak ty.
Najlepszego dnia kobiet Wam życzę. Listów pełnych zrozumienia, szacunku i wsparcia. I żadnych kochanek na horyzoncie!
I jeszcze jedno. Kiedyś, dawno temu, pewien znany u nas rzeźbiarz powiedział mi, że nie ma ludzi złych. Są tylko nieszczęśliwi, którzy ze swoim poczuciem nieszczęścia nie umieją żyć, nie potrafią się z nim zmierzyć. Nie umieją się odciąć i wybierają rozwiązania, żeby ich mniej bolało, żeby cierpiał kto inny. I jak się dobrze przyjrzeć w wielu przypadkach to prawda. Wprawdzie nie wszyscy, którzy mieli nieszczęśliwe dzieciństwo, krzywdzą innych, ale wszyscy, którzy krzywdzą innych, mieli nieszczęśliwe dzieciństwo. Jasne, w różnym stopniu i na różne sposoby, bo wszyscy jesteśmy inni. Taki sposób na życie. Pewnie, że to przejaw niedojrzałości, życie życiem cudzym (szczególnie jeśli się skrzywdzone osoby nadal podgląda, sprawdza reakcje własnych działań, patrzy, czy zabolało dostatecznie mocno). Człowiek karmi się czyimś bólem, stąd czerpie energię do życia. I nie żyje życiem własnym.
Też tak myślę, ale w przypadku takiej sprawy- naprawdę nie mam ochoty przyglądać się i tłumaczyć czyjegoś okropnego, nieludzkiego zachowania.
Może jest skrzywdzona, może ktoś ją wykorzystał. To tylko pokazuje, jak jest niewartym uwagi człowiekiem, skoro sieje zło dalej. Ja postawiłam tamę. Nigdy nie umiałabym nikogo skrzywdzić
tylko dlatego, że coś mi nie wyszło w życiu. Skreślam takich ludzi na zawsze, nie istnieją dla mnie. Nawet nie pamiętam, jak miała na imię.
Musi być poraniona, poraniony rani innych. Może jej czegoś brakowało w dzieciństwie? Może szuka sukcesów, ale szukać nie umie? Zachowują wszelkie proporcje: Marilyn Monroe całe życie szukała miłości, ale nie umiała kochać. Może to jest ten przypadek – karmi się cudzymi emocjami, bo swojej zaburzonej emocjonalności nie umie uleczyć. Bardzo Cię ściskam
??????