Czy obchodzicie swoje urodziny? Ja przez lata nie świętowałam tego dnia, mimo, że był wyjątkowy. Drugi lutego- w kościele święci się świece, na ulicach zdejmuje się ozdoby świąteczne. Niektórzy wyglądają wiosny. Inni jadą lub wracają z ferii. Czas wtedy tak nagle przyspiesza- mówiła moja mama, i może dlatego celebrowanie urodzin zaczęłam dopiero w dorosłym życiu. Pamiętam jednak odmierzanie kolejnych dziesiątek. Na bardzo dawnych zimowych zdjęciach zawsze jestem bez makijażu, bo ciągle płakałam, żegnając się z dwudziestką. Czułam się wtedy taka stara!
Kolejna dziesiątka spotkała mnie w Egipcie, skąd wracałam do domu już ze śmiercią w tle. Nasza niania, opiekując się (na szczęście tylko) kotami miała wylew i przez kilka godzin nieprzytomna leżała w przedpokoju, tuż przy drzwiach wejściowych. Uratowała ją policja. Następna dziesiątka stała pod znakiem rozstań: mąż, tato, zdrowie, mama. Czworonożny przyjaciel,spokój, pogoda ducha, poczucie bezpieczeństwa, uśmiech- wszystko żegnałam po kolei, nie wierząc, że słońce wschodzi także dla mnie. Przepłakałam sześć długich lat. I nagle zrozumiałam, że już wystarczy. Czas zamknąć przeszłość, najwyższa pora ruszyć do przodu także z tym myśleniem, że czas jest krótki. Trzeba żyć, bo jest później niż myślimy 🙂
I dlatego moje kolejne urodziny były jak z bajki. Wymarzyłam je i zrobiłam. Dostałam tak wiele serdecznych życzeń, że czytam je sobie czasami, sięgając po kartki ze słowami od bliskich mi osób. Najpierw życzyła mi Gosia. „Dla mojej najstarszej, najwierniejszej i najbliższej przyjaciółki”- napisała- a ja z dokładnością numizmatyka kładę każde ze słów na dłoni i ważę ich ciężar. Znamy się od trzydziestu ośmiu lat. Mieszkałyśmy w Łomży oddzielone tylko ulicą i supersamem, ale nasze drogi po podstawówce biegły w inne strony. A jednak! Tyle lat razem i ta niesamowita obecność na mojej życiowo-radiowej gali.
Życzenia od Edyty- „Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem”. Słowa pełne prawdy, choć często kalamy jutro niepokojem i lękiem. Edyta dorzuciła mi wspaniały kolaż moich zdjęć-pod hasłem „Pięćdziesiąt twarzy Sokółki” I wybrała najładniejsze footografie!
Aksamitna kartka z tortem od Iwony. Nie mogła być na uroczystości, więc …zamówiła filmowców! „Będziesz miała pamiątkę, no i zobaczę co straciłam”- powiedziała wyjeżdżając na narty. Najlepszego życzyła mi wierszem. Doceniam formę, bo pisanie poezji jest mi kompletnie obce. Ale czytanie -już nie!
„For my dear friend” napisano na kartce, którą wręczyła mi Asia. Właściwie nie była moją siostrą. Ale…mimo wszystko nią była. Taki paradoks, prawie rodzinny, bo jest przecież związana korzeniami nie tylko z miejscowością moich teściów, ale i nimi samymi. Ale zawsze przedstawiając się, mówiłyśmy o sobie „to moja siostra”. I coś w tym jest, bo jej życzenia na kartce są dokładnie takie, jakie ja chciałabym je jej wysłać. „Słońca, śpiewu ptaków i spokoju w duszy”- napisała-” a śniadanie do łóżka- minimum raz w tygodniu”. Asia zrobiła dla mnie specjalna tacę, białą, by pasowała do mojej sypialni i personalną, z napisem „Dorotka”, żeby nigdy nie pomylić adresata.
„Już nic nie musisz, a wciąż wszystko możesz”- zażartowały na kartce pełnej różowych motyli Iza i Dorota z radia, witając mnie w elitarnym klubie. Razem zaczynałyśmy pracę przy Świerkowej, razem świętujemy imieniny oraz jubileusze. W pracy dzieli nas tylko jeden pokój. Łączy bliskość przeżywania tego samego czasu. I nasze dzieci, które rozjechały się w różne strony.
Największa i najbardziej różowa kartka przyszła od Magdy i Pawła. Magdę znalazłam przypadkiem, zawsze obserwowałam jej profesjonalizm podczas niezliczonych gal i spotkań, jakie prowadziła. Szczupła, długowłosa, z szerokim uśmiechem na twarzy. Piękna twarz z telewizji, wydawała mi się tak perfekcyjna, że aż daleka. Tymczasem podczas jednej herbaty, wypitej w uroczym miejscu na Kilińskiego odnalazłyśmy wspólne życie: dzieci, dramaty, smutek rozstań i przyjemność rozmowy z ludźmi. Magda i Pawel podarowali mi różowe okulary! A do tego i inne części garderoby, żeby było glamour! Ostatecznie i w życzeniach były słowa „pięknie nadajesz styl swojej drodze”. Więc wszystko zmieściło się jak trzeba.
Czarek z radia nie przyszedł na imprezę, ale któregoś dnia znalazłam na biurku w pokoju 312 samą siebie. Siedziałam na ławeczce, przeraźliwie szczupła, trzymałam ksiązkę i uśmiechałam się tajemniczo. Czarek pisał” Już jedna łomżynianka doczekała się własnej ławeczki, wiec może czas na kolejną?”. Żarty na bok, choć są miłe. Ja często siadam na ławeczce obok pani Hani, zatem niech będzie jedna – z dwiema łomżankami…
Magda nie przyniosła mi kartki. Magda sama jest kartką, wysyła mi się codziennie, a jak zapomni- zadzwonić, napisać, spotkać się- tęsknię. Madzia jest właścicielką części moich podróży, drugiego miejsca w kinie obok mnie, marzeń o wyjeździe na Kubę. Madzik jest powierniczką skrywanych przed wszystkimi smutków lub marzeń. Wie, gdzie znikam na kolację lub śniadanie, w zależności od pory. Zna wszystkie odcienie mojego głosu. I wie, że kocham książki. Magdusia zatem zamówiła dla mnie, zamiast kartki, EXLIBRIS! najprawdziwszą w świecie pieczątkę dla książek. Na obrazku śpi na nich kot, a napis na okręgu łączy moje imię i nazwisko z laurowymi liśćmi. Cudowny prezent!
Najgrubsza kartka miała format ksiązki. Czy wyobrażacie sobie, że jej autorka, Magda, poczytna literatka wydała ekskluzywną wersję „Opowieści z angielskiego dworu”, w której książę Karol na trzech stronach najpierw ze mną rozmawia, a potem nawet żałuje, ze Białystok jest tak daleko, bo mieszkają tam tak fajne dziewczyny jak ja (z imienia i nazwiska mnie wymienia, a co!). To już kompletne szaleństwo, bo Magda dopisała ten wątek, a Prószyński i s-ka wydrukował dwa egzemplarze powieści. I jeden mam ja!
„Przynosisz zawsze do mojego gabinetu szczęście i uśmiech”- zwierzyła się Marta, która zna moje ciało. Ostatecznie jest kosmetyczką, więc wszystkie niedoskonałosci widzi bardzo wyraźnie- raz, że jest młoda, dwa, że ma specjalne, wielkie szkło powiększające. Kartka była w stylu żartobliwym”Pamiętaj, że żyje się tylko raz. A potem się straszy”- i dalej „zawsze do usług- Marta Biegańska”. Może ona robi na odwrót? Najpierw straszysz, a potem Marta przywraca do świata żywych. Jak to jest, że zawsze pierwsze chcą iśc do Marty moje paznokcie, brwi lub stopy? Dopiero potem włącza się rozum i uspokaja narcystyczne pożądanie.
Ania, w swojej minimalistycznej kartce napisała „jeszcze do przejścia dróg sto, jeszcze w nas kolor na chwilę, byle za słowem, słowem się szło”. Wiadomo, poetka. Kasia z Markiem podarowali mi na kartce słonika i życzenia inspiracji i codziennych potwierdzeń, że …warto”. Bo warto. Krystyna do pięknej filiżanki (kocham filiżanki i dostałam ich aż osiem!) dorzuciła słowa o pięknych wzruszeniach. A Hania i Bożenka dały mi po 500 rubli, żebym sobie kupiła…konia.
I tak tonę w tych kartkach, zwyczajnych i niezwykłych. Od Asi życzenia lepszego pół wieku,które zapisać sobie mogę diamentowym długopisem. Od wielkiej rodziny Sokołowskich prześliczne kwiaty, razem z tym, co kobieta lubi najbardziej- dołączonymi brylantami:-) No, może przesadziłam! Ania fundnęła mi czekoladową fontannę, którą pocieszałam już zranione serce mojej przyjaciółki. Aniu! Czekolada leczy! Be good girl- odpisała Ania, co przyjęłam ochoczo, nic nie obiecując.
Były też wielkie kartki, wraz z życzeniami na odwrocie. To obrazy. Aga wycięła mi z winyla piękną kobietę w kapeluszu, a (chyba) Andrzej podarował życzenia malarskie od profesora Andrzeja Strumiłły. Dorotka -jako wydawnictwo Druga Młodość- wyprodukowała okładkę książki, której jeszcze nie napisałam. Radiu spodobało się bawić na jubileuszu teraz i w przyszłości. Dostałam wraz z osobistymi podpisami moich kolegów bardzo dużo naczyń na sałatki i przekąski. Mam też kilka wierszy i szarad związanych ze sobą. To prezenty od Agi i Tomka. Wiszą na ścianie.
Ela i Profesor zamiast kartki wysłali mi najcieplejsze myśli. Ale dołączyli do nich coś namacalnego, wisior z fragmentami mechanizmu zegara. Przypomina mi o tym, że jesteśmy śmiertelni, jak wszystko co jest tu. I teraz.
Przyglądam się tym wspaniałym podpisanym i z nieoznaczonymi nadawcami paczkom urodzinowym i myślę, jak wiele jest w nich ciepła i dobra. Zbieram słowa, wysłane specjalnie dla mnie. Marzę o tym, żeby nie gasły tak szybko wspomnienia i nie odchodził przeżyty czas. Dziękuję za wszystko, co wypełniło moje urodziny, w pamiętny piątek, na początku mroźnego zazwyczaj miesiąca. Jestem wypełniona obecnością moich przyjaciół, którzy mi wspaniale zaśpiewali -Magdzie Pietruczak, Małgosi Trojanowskiej, Basi Maj, Marcinowi Kozłowskiemu, Markowi Gąsiorowskiemu. Cieszę się z niesamowitego prowadzenia imprezy Olgi Gordiejew i Grzegorza Pilata. Pękam z dumy, że byli ze mną moi bliscy- Natalia i Mateusz, Agnieszka i Rafał, a duchem też Tadeusz.
Bardzo wszystkim dziękuję! I losowi także, za to, że udało nam się spotkać w tym chaotycznym, niepewnym świecie!
Podwójny radiowo- życiowy jubileusz uważam za zamknięty!
Aż do następnego razu 🙂