Co robi dziennikarz, gdy znika jak kolorowe balony w paszczy mojego dzikiego kota?
Otóż dziennikarz, gdy go nie słychać, nie widać, a nawet nie czuć a) nagrywa b)montuje c) śpi.
Jest jeszcze wersja d) imprezuje, ale to zdecydowanie opcja dla ludzi, którzy mają na to godzinę 25 i 26, co, jak wiecie, w naszej dobie (codziennej i współczesnej) zdarza się niezmiernie rzadko.
Dziennikarz to dziwny człowiek.
Budzi się w nocy i przedziera przez zaspane ulice, tylko po to, żeby powiedzieć, że minęła piąta i pora wstawać. Nie pytajcie, co czuje, gdy zapala się czerwone światełko z napisem „antena” i trzeba zachować trzeźwość umysłu, a on chce sobie porządnie ziewnąć. Albo, gdy zupełnie niechcący zamiast wcisnąć przycisk do rozmowy z drugim zaspanym człowiekiem za konsoletą, przyciśnie sobie „mikrofon„, który łączy go bezpośrednio z Waszym porannym domem.
Pal sześć wciśnięcie, gorzej gdy zechce dodatkowo powiedzieć realizatorowi, gdzie tak naprawdę ma Nowy Dzień i …właśnie wtedy go usłyszycie.
To się dopiero nazywa przebudzenie. Bardzo skuteczne. Dla wszystkich (z nadzieją, że szef śpi!)
Dziennikarz porankowy przychodzi do radia i wierzyć mu się nie chce, że jest taka pora, jak wczesny świt. Zazwyczaj jej nie ma, prawda?
Przychodzi. Ziewa. Siada. Usiłuje trafić w klawisze, żeby dowiedzieć się, czy świat jeszcze istnieje. Zazwyczaj donosi o tym PAP, IAR lub inny internet.
Potem dziennikarz otwiera scenariusz, nastawia wodę na kawę, przez chwilę słucha śpiewu ptaków za oknem( szumu wiatru, kropel deszczu, mrozu malującego esy floresy- niepotrzebne skreślić). Budzi go szum czajnika, więc nerwowo zaczyna poszukiwać kawy w całym radiu, a nuż ktoś zostawił na wierzchu. Nie zostawił. Znowu poranek z cudzą herbatką, bezpańska, bo przeterminowana, ale tylko o dwa miesiące.
Agencje wypluwają rytmicznie niusy: spotkania, wojny, katastrofy. Świętują, zginęli, dzień znowu dłuższy od najkrótszego.
Dziennikarz przygląda się piosenkom w scenariuszu, ogląda ich piękne króciutkie intra, na których można powiedzieć krótkie treściwe yyyyyy, co brzmi prawie jak ziewnięcie, więc znowu musi się dotlenić.
YYYYYYYYAAAAAAAAAA- ziewa na całą szerokość i wtedy spogląda na zegarek.
Wystarczy. Kawa już niepotrzebna.
Dziennikarz budzi się po raz kolejny i wtedy zaczyna się naprawdę: ozdabia scenariusz swoimi niezwykle inteligentnymi, dowcipnymi tekstami, przesłuchuje materiały, które zaplanował wydawca, poszukuje point, komentarzy, dowcipów, rozwija pióropusz dżingli, w podnieceniu ( i nerwach, bo początek programu tuż) zbiega do studia.
Studio wita go czarną czeluścią. Za czterema szybami -pod kątem- nie widać nikogo. Istnieje prawdopodobieństwo, że realizator gdzieś zaszedł lub zszedł. Może wcale nie doszedł, ale to się sprawdzi tuż po piątej.
Na razie- dziennikarz jedną ręką włącza telewizor, drugą loguje się do systemu. Trzecią poprawia mikrofon, przełącza telefony, żeby mieć kontakt z ludzkością. Czwarta ręka wędruje do interkomu, żeby jednak sprawdzić, co się stało z realizatorem, ale słowa już niepotrzebne, albowiem realizator wyłania się spod konsolety. Coś mu spadło, dobre sobie. Kanapka mu spadła? Dobrze że zabrał, to się podzieli, bo bar od lat zamknięty na cztery spusty.
Telewizja – kolorowa, a co, radio inwestuje w najnowocześniejszy sprzęt! puszcza kolorowe paski. Biały -oznacza spokój. Żółty- gotowość, czerwony- tupot nóg biegnących na wiadomości. To w telewizji, w radiu Nogi biegną co pół godziny. Pasków nie mamy.
Dziennikarz wymienia wiadomości o życiu (poza radiowym, które, jak wiadomo- nie istnieje) z innym dziennikarzem, czytaj Nogami, najdowcipniejsze komentarze zostawia sobie na króciutkie dziennikowe wypowiedzi nagranych ludzi (najczęściej mają po kilkanaście sekund), gdy realizator litościwie zdejmuje mikrofon. Człowiek za szybą- zwany realizatorem- czasem zapomina albo jest złośliwy, więc obywatele też mogą usłyszeć, że Iza po wiadomościach idzie siku. Życiowe, nie?
Czas mija. Piosenka leci, prezenter mówi, dżingel ozdabia i informuje. Że to Nowy Dzień i w Polskim Radiu Białystok.
Szafa gra.
Dziennikarz się odpręża, a czasem napręża, żeby zrobić konkurs( poznajemy po głosie stałych wygrywaczy, którzy bawią się z nami w kotka i myszkę, zmieniając nieudolnie głos albo adres zamieszkania), porozmawiać z gośćmi w studiu o Bardzo Ważnych Sprawach, odebrać telefon od Pani Klaudii P.( dzwoni w każdej sprawie) oraz powiedzieć, że czas mija.
A czas mija.
I kiedy już naprawdę jest Nowy Dzień, zdobyta kawa, udane wejście na intro, przegadane sprawy o życiu, pełna koncentracja oraz dobry humor – przychodzi Grzegorz, Wojtek albo Miłka i czas na zmiany.W programie.
Dziennikarz ze smutkiem wychodzi ze studia. Idzie i już go nie ma. A jak go nie ma to a) nagrywa b) montuje c) śpi.
Bo czy ktoś widział, żeby imprezować od 9-tej???
Do usłyszenia rano. O piątej powiem Wam, że właśnie minęła piąta. Chcecie??
A kto chce więcej, może zajrzeć tu:
http://www.radio.bialystok.pl/galerie/index/id/143311