Leżę pod drzewem laurowym.
Słońce szaleje w liściach pobliskiej brzozy, błyszczą jak kołysane na wietrze pierścionki z brylantem. Odbija się w pobliskim, ciepłym morzu, przewierca małą jaszczurkę, która spadła z drzewa tuż przede mną. Dookoła ciepły, rozgrzany, rozpalony świat pełen lata i wakacji. Gwar, pełno wymieszanych języków, rozebranych ludzi, śmiejących się dzieci i plusku odwiecznego morza.
Tonę w zapachu liści laurowych, mamo. Chorwacja pachnie Twoją zupą, a Ty jesteś wszędzie tam, gdzie Cię nie ma. Wysyłam do Ciebie codzienne esemesy, w których piszę o sprawach nieważnych. Tak, wypoczywam, tak, dbam o ramię. Jest dobrze. Chronię się przed słońcem. Zaraz wracam. Nie, nie zapomnę. Wysyłam Ci miliony zdjęć i myślę o tej granicy, która nas dzieli. Ja tu- Ty tam. Tam, czyli gdzie? Czy –tam- jest za horyzontem, w którym niebo łączy się z morzem? Czy kiedy wyciągnę rękę w kierunku niknącej poświaty, jest Twoje tam? A może kryjesz się w cieniu laurowego drzewa, z którego pachnące liście spadają teraz na twarz Magdy? Co to znaczy, ten nagły, lekki dźwięk, gdy płaczę za Tobą? Ten podmuch wiatru, który muska właśnie teraz moją mokrą twarz? Jakbyś przykładała mi swoje haftowane chusteczki, pocieszając, że już dobrze. To tylko chwila, nie martwmy się rozstaniem.
Gdzie zniknęłaś, Mamo, i dlaczego tak trudno uwierzyć, że to już dwa miesiące?
Chorwacja jest pięknym prezentem od Ciebie. Tu, leżąc, wącham swoje dziś, wczoraj i jutro i sprawdzam, gdzie jest granica za którą się znika. Odpoczywam od decyzji porządkowania po Tobie świata. Dom, z pustymi oknami, balkon bez kwiatów, mieszkanie bez Ciebie. Łomża osamotniona Twoim zniknieniem, skurczona do jednego tylko miejsca- cmentarza, w którym przed wyjazdem sadziłam kwiaty dla Ciebie.
A teraz wysyłam Ci moja Mamo to, co dla mnie najważniejsze- zapewnienie, że jesteś. Kamienie rzucane do morza. Przecudny szum wodospadu Krka. Smak zimnej kawy z lodem, puste krzesła przy barze nad brzegiem. Arbuz, który cieknie przez palce. Uśmiech Mateusza. Pocieszający dotyk Madzi, która rozumie. Jesteś. Żadnej granicy nie ma, tylko ja nie umiem Cię zobaczyć, teraz. Mamo.
Leżę pod drzewem laurowym. Cykają cykady, szaleńczo wygrywając ten sam od świtu do zmroku rytm gry na tarze. Obok rosnące palmy, bugenwille, kasztanowce. Świat ich korzeni pod ziemią splątany, pełen miłości i miejsca dla wszystkich. Choć ich nie widać, czuje się siłę tych wielkich, dostojnych przyjaciół, które dają mi teraz cień.
Leżę. Leżysz lub stoisz obok mnie, mamo. Wierzę, że nic nie znika, tylko dalej trwa.
Trzymam chwilę, tak, jakbyś Ty trzymała mnie za rękę.