Po kim ona ma te usta? Pełne, jakby stworzone do całowania. Czerwone, prawie karminowe, wypukłe, lekko wydęte, jakby za moment miała rozciągnąć je w szerokim uśmiechu, którym można objąć pół świata. Przyglądałam się tym ustom od tylu lat i nie dostrzegałam podobieństwa. Aż do dziś.  Zdjęcie taty wpadło mi przypadkowo w ręce, szukałam jakiegoś drobiazgu w dokumentach, które tak pieczołowicie gromadził. Spojrzał na mnie  z łagodnością, jaką znałam z późniejszych już lat. Wysokie czoło, inteligentne oczy, długi nos – i  duże usta. Mógł mieć wtedy połowę lat mniej niż ja teraz. Młody chłopak, tuż u progu dorosłego życia. Jak to się stało, że nie zauważyłam tego wcześniej? Że przeniosłam geny i zduplikowałam je w małej, kruchej dziewczynce, która być może teraz wsiada do pociągu z odległym mieście i wraca do domu po pracy?

Niektóre sprawy widzimy wyraźniej, gdy tracimy wzrok. Nakładam okulary, żeby uważniej przyjrzeć się tacie. Tyle śladów zostawił mi po sobie. Zapiski, zdjęcia nieznanych ludzi, którzy obejmują się, roześmiani- w lesie, na pieszych wędrówkach, na wycieczkach po Polsce. Dyplomy i kroniki. Gubię się w tych opowieściach, nie umiem rozpoznać bliższych i dalszych osób, więc wyjmuję te pamiątki na krótko i chowam z powrotem do teczek. Czy kiedyś ona też będzie przyglądać się pośpiesznie, z rozdrażnieniem, że nie wie nic o ludziach, których ktoś kiedyś unieśmiertelnił na zdjęciach? Na razie światy dziadka zamieszkały w pokoju wnuczki, chwilowo opuszczonym przez nią. Jednowymiarowo leżą w uśpionym, chłodnym miejscu.

Co pamiętam z czasów, gdy jeszcze byli obok siebie- ona i on? Z powietrza uciekły oddechy, gdy spali obok siebie, żebym podczas popołudniowej drzemki mogła wyjść spokojnie z domu. Dziadek zawsze usypiał ją opowiadając śmieszne bajki, podczas których pierwszy odpływał w sen. Zdarzało się, że jako mała dziewczynka podnosiła mu wtedy powiekę, a kiedy nie reagował- przychodziła do babci gotującej obiad z komunikatem, że dziadek już śpi. Dlaczego mamę to tak denerwowało? Teraz myślę, że to musiało być zabawne i nie rozumiem, dlaczego biegła z pretensją, że stary, a głupi, to dziecko ma zasnąć, a nie on. I że przesadził z tym rozśmieszaniem.I ma za swoje. I niech już wstaje, co ma leżeć, jak mała nie śpi.O!

Z głowy uciekły mi też jego urocze powiedzonka, którymi raczył nas na każdym kroku, zwłaszcza, jak się złościł na dzieci, że grzebią mu w książkach czy monetach. Zatrzymał się tylko ciepły tembr głosu, który czasem wyłapuję u innych.  I sylwetka- gdy chodził: lekko przygarbiony, zapatrzony przed siebie, z torbą wypełnioną książkami i gazetami. Zdarza mi się sentymentalnie sięgać po świderki z lukrem, które nałogowo wykupował w łomżyńskim blaszaku. Dla moich dzieci. Albo poczuć szybsze bicie serca, gdy dostrzegę podobną kurtkę na kimś innym.

A co zatrzymała z dziadka jego nieskora do zwierzeń wnuczka? Jakie obrazy z zielonego gabinetu wdarły się w jej pamięć? Czy tykanie czarnego, skórzanego zegara? Mała lokomotywa- zabawka z książką o pociągu, którą dziadek wyjmował, gdy przyjeżdżaliśmy? Jego zatopioną w fotelu przed telewizorem postać, z nieodłącznym kotem leżącym na piersi? A może bezbrzeżną miłość do babci, ciche westchnienia ulgi, gdy wracała z Białegostoku do niego? Wreszcie niepowtarzalne zawołanie -Natunia! Nikt tak potem do niej nie mówił. Zielone oczy? Pasję porządkowania życia, katalogowania nas wszystkich w oddzielnych segregatorach?

On patrzy teraz na mnie. Lewe oko w kształcie migdała, jak u mnie. Wargi pięknie wykrojone, jak u niej. Krzaczaste brwi, odziedziczone przez nas obie, które musiałyśmy co miesiąc regulować u Marty, aż spokorniały, dały się ujarzmić. W przeciwieństwie do niego. Patrzymy sobie w oczy z dwóch stron nieistnienia, a pomiędzy nami jest ciepły oddech mojej córki.

Uwolniony od nas, z nas się nie wyzwolisz, tato. Dopóki w nas jesteś powtórzymy ciebie dalej.

A dalszą poezję twoimi – swoimi ustami dopowie twoja wnuczka. Czy ona czasem nie odziedziczyła po tobie także zamiłowania do …radości?