„Mój mały, kochany skarbie, od kiedy dowiedziałam się, że jesteś, nie opuszcza mnie radość”-takie słowa zapisały się w pamiętniku 10 stycznia 1995 roku o 10.30. „Jesteś malutką kuleczką, dwoma paskami szczęścia”. Natalia miała wtedy trzy tygodnie i siedziała w moim brzuchu. Wiedziałam od razu, tak, jestem w ciąży. Pamiętnik zapisywał stany pogody i marzenia „Teraz zajęci jesteśmy wykańczaniem naszego mieszkania, jest bardzo duże i dlatego ciągle brakuje nam pieniędzy. Ale ty masz już swój pokoik, jest cały zielony”

Gdyby nie te zapiski, pewnie nie pamiętałabym koloru, ani tego, że nie urządzaliśmy go od razu, żeby nie zapeszyć. I nie wiedziałabym, że Funio, nasz pierwszy kot spadł z balkonu, gdy w czerwcu wyjechałam do Łomży na krótkie wakacje. Pamiętnik zanotował chwile ważne, jak ta, gdy w pierwszą rocznicę ślubu, w Horteksie, na wystawnej kolacji jadłam pieczarki faszerowane.

19 kwietnia 1996 roku zapisało się wydarzenie, że byliśmy na spacerze, gdy motyl przysiadł na malutkiej główce, leżącej w wózku.  28 kwietnia 1999 roku na kartkę wklejono drugi test ciążowy z dwiema kreskami. „Właściwie nie wiem dla kogo mam teraz pisać ten pamiętnik, dla ciebie, córeczko, czy dla tego małego skarba, który jest we mnie. Od wczoraj już wiem- będzie nas czwórka!”

Blaknące długopisy, w kolorach rozlanego, wypłowiałego błękitu notowały pierwsze wyjście do przedszkola, zjedzone pierwszy raz w życiu ogórki, dumę, gdy Natalia przestawała płakać. 3 lipca 2000 wpis był krótki. „Najdroższa córeczko, jesteś teraz u swojej babci, a ja w szpitalu. Powód? Najpiękniejszy w świecie-masz braciszka. Tyle na niego czekaliśmy”.

Pamiętniczek skrywa i odsłania zapomniane fakty. Minęło już tyle czasu, a on podrzuca zapisane kłótnie, sukcesy w szkole, kosmyki włosów w kolorze najjaśniejszego promienia, dorastanie, rysunki, wszystko. Jest najbardziej  niewyobrażalnym filmem, na którego kliszy zapisał się nieistniejący już świat. Pamiętnik jest moim przeżytym życiem, ma ksztalt niewielkich prostokątnych kartek, równo rejestrujących czas w momencie…gdy chciałam to zapisać.

Jakie to wspaniałe, że jestem mamą. Że trafiłam do pięknej przestrzeni wiecznej radości.  Znam każde uczucie miłości do dziecka: tego, które najpierw niewidoczne, potem małe, rosnące i dorosłe. Znam dumę, gdy zaczyna podnosić głowę, chodzić, przynosić laurki, dobre oceny, kwiaty od sympatii. Znam łzy- szczęścia, smutku, wzruszenia. Znam dotyk: delikatne szpileczki w piersiach podczas karmienia, muśnięcie małej rączki podczas spaceru, wiszące ramiona na szyi, wdrapywanie się na kolana, zasypianie we wtuleniu w ramię. Wreszcie przyjazne obejmowanie dorastającego syna, większego ode mnie o głowę. Znam wszystko, co tworzy ze mnie mamę. Znam dobro, miłośc i piękno, które niosą ze sobą na świat dzieci.

Jestem pełna przedwiecznej mądrości, którą wraz z intuicją dała nam pra-matka. Jestem włączona do grona tych, które nie spoczną, zanim ich dzieci nie będą szczęśliwe.

Jestem. Mamą 🙂