Który z listów był pierwszy? Zadaję pytanie, choć wiem. Ten kolorowy, z namalowanym mikołajem, mamą i Tomkiem. Na tym obrazku nie ma jeszcze Agnieszki, trudno się zresztą dziwić, Aga schowała się wtedy w pragnieniu cofnięcia czasu. Wyobrażam ją sobie- malutką, może z wysuniętym języczkiem, jak rysuje obrazek z zapamiętaną mamą. I wysyła do radia. Ta dziecięca rozpacz po stracie trafiła do mnie na życzenie, jako młoda mama prowadziłam wtedy w radiu magazyn, taki radiowy blog parentingowy, tyle że przed laty. I bez komputera.

Wstrząsnął mną ten list. Odpisałam, wysłałam prezent na Gwiazdkę, a Agnieszka, choć daleka, zamieszkała w moim sercu na zawsze. Długo jednak się nie zdecydowałam na to, żeby pojechać do niej. Jako kto miałam jechać na jej Pierwszą Komunię, a potem na podobne święto jej brata? Kim miałam stać się dla tej dziewczynki, która wysyłała listy i zdjęcia ze szczerbatym najpierw,  a potem przepięknym uśmiechem dojrzewającej nastolatki. Czego oczekiwała ode mnie ta mała z Hajnówki, której słałam drobiazgi i upominki oraz najszczersze listy? Wiedziałam, że tęskniła za mamą, choć była pod najczulszą opieką babci i dziadka. I czułam, że nie mam prawa mościć się w jej życiu jako przyszywana mama.

Byłam więc panią Dorotką z radia. A ona moją Agusią. Pisała mi o kółku fotograficznym, zapraszała na wystawę. Była pełna pasji- a to Towarzystwo Ochrony Krajobrazu, do którego „wkręciła się”, jak pisała, a to przymiarki do tomiku wierszy (tylko miała ich ciut za mało, żeby wydać). I wreszcie książka „o wszystkich teoriach na temat otaczającego świata”.  A pomiędzy tymi wszystkimi, wtedy niespełnionymi marzeniami, była ona, coraz piękniejsza, coraz dojrzalsza, coraz bardziej moja. W czerwcu 2005 roku pisała do mnie „Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogły się spotkać. Czy mogłaby Pani przyjechać? Co roku liczyliśmy na Pani przyjazd, ale wiem, że to nie jest łatwe.”

 

Tak, to było trudne. Kochałam ją jak trzecie dziecko , odległe, więc z poczuciem winy. Ale bardzo bałam się stać jej przybraną mamą. Tymczasem Agusia zaczęła nastoletni bunt. I to ona podjęła za mnie decyzję. Kiedy po raz pierwszy od nas wyjechała, dostałam rozrywający serce list „Tak jakoś smutno i tęskno, tak się żyło przez te kilka dni, tak fajnie, tak rodzinnie, szczęśliwie. Wspólne śniadania i obiady, wszystko takie kochane. Brak mi tego, już przez łzy nic nie widzę. Kiedy tak siedzę z babcią i dziadkiem  czasem wyobrażam sobie, jak to by było, gdyby żyła mama. Gdybyśmy mieli wspaniałą rodzinę. Taki piękny dom jak Wasz.”

Wszystkie jej listy leżą teraz przede mną. Już wiem, że dobry Bóg dał jej wszystko, czego pragnęła- cudownych dziadków, jej własny dom, dwóch wspaniałych synków, kochającego męża, liczne talenty, urodę jak z bajki, życzliwość świata, a nawet najczulszą opiekę mamy , która jest bliżej Agnieszki, niż może się wydawać. Ale na razie trzymam w rękach listy sprzed dwunastu lat, a w nich moja Agusia pisze do mnie o „chemii. Chemija tera. Taka nudna, taka trudna…Ale to ostatnie kilka minut lekcji, więc może coś do Ciebie wyskrobię. Jeszcze dwie religie i wrócę może do domu przed czwartą.(…) wieczorek. Przed chwilą dzwoniłaś do mnie i wiesz co Ci powiem? Kocham Cię! (Później.) Muszę to powiedzieć! Bo nie wytrzymam. Siedzę i ryczę, bo wiesz…czytałam smska od Ciebie, że mogę sobie myśleć o Tobie jak o mamie! W głębi duszy pomyślałam, że o nikim tak nie myślałam”.

Przez jakiś czas żyłam dwoma równoległymi światami, moja rodzina i tamta rodzina, w której była mojo-niemoja Aga. Z poczuciem winy, że nie ma pełni, bo być nie może. A jednak, Agnieszka była moją córeczką, trzecim wytęsknionym skarbem, śliczną ozdobą mojego matczynego życia. „Wsyśnij mnie wreszcie-pisała na moje urodziny– kochaj mnie, bądź przy mnie. Tak mi Ciebie brakuje”. I dalej „Chcę ci podziękować za rzeczy, których nie powinnam nigdy od Ciebie przyjąć. Za szczęście, za ten hotel i wyżywienie, który czasami mi dajecie. Za uśmiech i spodnie i bluzę i przygody i uśmiech na twarzy mojej babci. I to, że jesteście tacy obcy, tacy kochani”

Kiedy teraz czytam te pełne miłości listy, nie mogę uwierzyć, że to przytrafiło się właśnie mnie. Że otworzyłam serce dla małej, samotnej po śmierci mamy dziewczynki, która dwadzieścia jeden lat temu napisała do radia list. Że ona nauczyła mnie jak kochać ludzi, jak mówić im o tym, że są piękni, delikatni, czuli i pełni dobra. Agusia jest najmilszym prezentem od losu. Najwspanialszą radiową przygodą mego pełnego życia.

Ale bywało też ciężko i o tym też są listy. Kiedy Aga po raz pierwszy na poważnie się zakochała, przestraszyłam się. Była taka młodziutka! Chciałam, żeby skończyła studia (udało się!), miała wszystko co najwspanialsze w życiu (ma). A wtedy –chyba w formie wyrzutu, nie pamiętam, powiedziałam coś, co potem opisała „Zaczekaj, szukam kartki od Ciebie. Jest, była w książce od biologii, często z niej korzystam. Brokat na rękach. „nie mogę Ci narzucać swego modelu życia”-nie znam go. Czy chodzi o studia, dzieci, pracę? Smutek, bo wątpisz we mnie, czy sobie poradzę. Jak na razie staram się nie myśleć. Chcę kochać i być kochana.”

Teraz widzę  to wyraźnie, że to ona miała rację. Motorem napędowym życia jest tylko miłość. Agnieszko. Jestem dumna, że poszłaś właściwą drogą.  Kiedy teraz czytam Twoje pełne ciepła i literackich pomysłów listy, uśmiecham się, są pomysłowe, zabawne, dowcipne i mądre, kochane.

Wiem, że nazbierasz więcej tych wierszy, a także masz już dużo materiału do książki o wszystkich teoriach otaczającego świata.  Tak bardzo chcę przeprowadzić z Tobą wywiad, moja słodka literatko! Na razie Aga jest utalentowaną, docenianą przez internautów autorką bloga http://buuba.pl, ozdobą pięknej rodziny, którą stworzyła z Robertem i wspaniałą mamą dwóch (o kurczę!) moich …wnuków!

Ta piękna historia z happy endem nauczyła mnie jednego. Dwa światy: niewidzialny i widzialny przenikają się nawzajem. Mama Agi, tam, w górze znalazła mnie, tu, na ziemi i poprosiła, żebym była jej niepełnym zastępstwem . Kiedyś Agnieszka napisała w liście ” jest taka smutna i stara piosenka, ulubiona mojej mamy, śpiewana w duecie z Nickiem Cave’m. Zawsze ją sobie przypominam, jak myślę o mamie”.

 

Pamiętam, prowadziłam program, kiedy zadzwonił do mnie z portierni radia nasz strażnik z informacją: gość do pani. Poprosiłam o to, żeby przyprowadzono mi gościa do studia, i  kiedy weszła (niezapowiedziana) Agnieszka- realizator zagrał, dokładnie w tym momencie tę właśnie pieśń. Obie poczułyśmy, że to znak.

Mama. Czasem jest niewidoczna dla oka.

Ale jest przy Tobie, Agusiu.