Prawie nie pamiętam szczegółów tej podróży.  Zapewne jakaś pogoda, lasy i ludzie. Jak każda- zaczęła się od przypadku,radiowego zlecenia, może ciekawości- czym są Taboryszki, gdzieś na końcu świata, przy trzech granicach polskiej, litewskiej i białoruskiej. Jechałam z ufnością, że szybko nagram i wrócę. Tymczasem tajemniczy i niezbadany, daleki i zapomniany kościół często staje się miejscem akcji moich, czytanych książek. Pewnie dobrze znasz to uczucie, kiedy zanurzasz się w słowach, a one niosą przed siebie, odrywają od bezpiecznego łóżka, kanapy czy fotela i wibrują w jakimś dziwnym czasie do innego miejsca? To najniezwyklejsze z uczuć, jakie towarzyszą lekturom: brak wpływu na to, gdzie wyobraźnia osadzi akcję książki.

Więc najpierw do Taboryszek dojechałam. Potem zobaczyłam ten drewniany, mówią- najstarszy na Litwie, kościół. Weszłam i nagrałam, a potem on zamieszkał w mojej głowie.

Kościół taboryski jest niezwykły. Ma drewnianą bibliotekę, wszystko pachnie tam czasem sprzed dwustu, trzystu lat. Jest obraz, zmieniany na świąteczne okoliczności tak, jak robiło się to przed wiekami- ręcznie. Ludzie śpiewają po polsku, a słuchając ich ma się wrażenie podróży przez wiek  XX. Są księgi z zapisanymi szczegółami, których nie pamiętają najstarsi pracownicy Archiwum Państwowego 🙂

 

 

Warto tam zajrzeć.Zanim się tam wybierzesz – POSŁUCHAJ(kliknij)

 

I pomyśleć, że chciałam szybko stamtąd wrócić 🙂 Wracam TAM. Już niebawem

 

Zdjęcia: Magdalena Kalinowska